,, Przedwczesna
śmierć ”
W wielkim mieście mieszkała nastolatka o imieniu
Dagmara. Przez znajomych w szkole i bliskich nazywana była Donią. Miała
piętnaście lat, uczyła się w drugiej klasie gimnazjum. Osiągała bardzo dobre
wyniki w nauce. Jej ulubionymi przedmiotami był język polski, historia i
angielski, czyli można powiedzieć urodzona humanistka. Chociaż nie wiadomo po
kim. Jej rodzice byli bogatymi i bardzo zamożnymi ludźmi. Ojciec, Marcin
długowłosy, wysoki blondyn był prawnikiem i prowadził własną kancelarię. Zawsze
zapracowany, rzadko znajdował więcej czasu na bycie z rodziną. Zależało mu na
karierze i na tym, by zapewnić właściwy byt swojej rodzinie. Mama Dagmary była
z zawodu księgową, ale pracowała jako sekretarka w biurze, często do późnego
wieczora. Domem rodziny Malinowskich zajmowała się Pani Marysia, gotowała
obiady, dbała o to, aby w domu było czysto i żeby Dagmarze nigdy niczego nie
brakowało. Główna bohaterka praktycznie musiała liczyć tylko i wyłącznie na
siebie. Nawet jeśli rodzice byli w domu, to albo byli zapracowani albo mocno
zmęczeni. Prawie każdego dnia ich rozmowy ograniczały się do minimum:
- Cześć kochanie- mówiła zmęczonym głosem mama
wchodząc po pracy do domu.
- Hej mamuś. Jak Ci minął dzień ? . – pytała
Daga
- A dzień jak co dzień. Dużo pracy, ludzie
wiecznie czegoś chcą, a ja mam tylko dwie ręce. A Tobie córuś jak tam w szkole
minął dzionek ?- odpowiadała mama zmęczonym głosem.
- A dobrze,
dużo nauki, sprawdzianów. – mówiła Daga.
Dagmara często
odnosiła wrażenie, że dla jej rodziców nie liczyło się to, jak ona się czuje,
co przeżywa tylko to jakie oceny przynosi ze szkoły. Często chodziła smutna i
osowiała. Na pewno zupełnie inaczej by to wyglądało gdyby miała kogoś
bliskiego, przyjaciółkę, której mogłaby zwierzyć się ze swoich problemów. Ale
niestety oprócz znajomych z klasy, którzy tak naprawdę potrzebowali jej tylko
wtedy, kiedy nie mieli odrobionego zadania domowego nie miała nikogo. Czuła się
przez to bardzo samotna. Postanowiła, że założy pamiętnik, gdzie będzie mogła
napisać wszystko to co czuje i przeżywa. Dagmara lubiła w wolnym czasie chodzić
do kina, do teatru. Niestety chodziła
sama, bo rodzice przez nawał swojej pracy i obowiązków nie mieli czasu na to,
by pójść z nią gdziekolwiek.
W pewien zimowy piątek wracając z teatru nagle
spotkała grupkę osób dziwnie się zachowujących i wyglądających. Siedzieli na
ławce w parku, palili jakieś skręty przy tym głośno rozmawiając i śmiejąc się.
Daga pomyślała, że skoro nikt z jej najbliższego otoczenia nie chce ani nawet
nie ma czasu by zamienić z nią głupie dwa zdania to może oni zechcą ją poznać i
pogadać. Niepewnie podeszła do nich i zagadała: - Hej jestem Dagmara, ale
wszyscy mówią na mnie Daga. Młodzież popatrzyła się na nią dziwnym wzrokiem,
zareagowali śmiechem po czym jeden z nich odezwał się :
- Siemanko, co ty taka porządna dziewczyna robisz sama
w ten ciemny wieczór w parku ? Nie boisz się, że ktoś Cię napadnie Laluniu ?
- Trochę się boję. Ale jestem smutna i
pomyślałam, że przystanę i chwilę z Wami pogadam.
- Aha. Ja jestem Ostra, ale nie przejmuj się to
tylko moja ksywka. Wcale taka nie jestem- odpowiedziała dziewczyna siedząca
razem z nimi. Miała kolczyka w nosie i we brwi. Czerwone włosy i dość dziwny
ubiór.
- A ja jestem… kim ja w ogóle jestem ? – zapytał
drwiącym głosem chłopak z ogromnym tatuażem na ręku. A… jestem Misiek.
- Skąd się tu wzięłaś ? – zapytał Gruby, trzeci
członek tej grupki.
- Ja szłam
samotnie ulicą zamyślona zwróciłam na Was uwagę. I coś mnie tu przyciągnęło,
ale nie wiem za bardzo jeszcze co… - odpowiedziała z przerażeniem, a jednocześnie
zaciekawieniem Daga, zerkając na kieszeń dziewczyny.
- Może to ?-
zapytała Ostra wyciągając z kieszeni woreczek z białym proszkiem- marihuaną.
Może chcesz trochę ?
Dagmara zdezorientowana, nie wiedziała co ma
zrobić, przecież mieli w szkole tyle pogadanek na temat narkotyków mówiono, że
to donikąd nie zaprowadzi. A jedynie może zaprowadzić do zguby i większych
problemów. Ale skoro nigdzie nie mogła znaleźć odpowiedzi na pytania, które ją
nurtowały i znikąd nie otrzymała pomocy to może warto spróbować…
- A pewnie, daj trochę. Ostatnio jakaś spięta jestem.
Wszystko mnie drażni, nikt mnie nie rozumie…
Dagmara z niepewnością wzięła ten biały proszek. Nagle
poczuła się bardzo wyluzowana, tak jakby wszystkie problemy i stresowe sytuacje
odeszły w niepamięć. Zapomniała nawet o tym, jak to rodzice się nią prawie w
ogóle nie interesowali. Nagle dziewczyna osunęła się na ziemię. Towarzystwo przestraszyło
się i spanikowali. Nie wiedzieli co zrobić.
- Ty coś się z nią stało- krzyknęła przerażona Ostra.
- E tam, ona
udaje. Zasnęła i tyle. Ja też miałem tak za pierwszym razem, kiedy wziąłem za
dużo. – krzyknął Gruby.
- Nie no naprawdę, nie otwiera oczu, nie oddycha. Coś
z nią jest nie tak.- stwierdziła Ostra.
Długo tak debatowali, zanim wezwali karetkę. Po kilku
godzinach Daga była już w szpitalu podłączona pod sprzęt reanimacyjny. Leżała i
myślała po co ona to zrobiła, co chciała przez to osiągnąć… Rodzice dowiedzieli
się o tym wszystkim ostatni. Bardzo zmartwieni przyjechali do szpitala. Wbiegli
szybko na salę, gdzie leżała ich ukochana córka.
- Boże córeczko co Ci się stało ?- krzyknęła
zrozpaczona mama
- Nie wiem, nic nie pamiętam. Pamiętam tylko, że jakaś
grupka ludzi dała mi coś dziwnego, Smakowało jak cukierek, słodkie. Potem
zemdlałam i nic nie pamiętam…
- O MATKO. – krzyknął tata.
To były narkotyki. Dagmara z dnia na dzień czuła
się coraz gorzej. Nie rozpoznawała ludzi, nie pamiętała nic. Nagle następnego
dnia przestała oddychać i zmarła.
Kilka dni potem odbyła się smutna ale i bardzo poważna
ceremonia pogrzebowa, na którą przybyli najbliżsi Dagmary, jej znajomi ze
szkoły. Nikt nie mógł uwierzyć, że tak szybko odeszła. Miała plany, marzenia,
chciała iść do liceum, na studia. Ale młodzieńcza naiwność odebrała jej życie,
zbyt szybko. Rodzice Dagmary mieli do siebie żal, że nie zobaczyli, nie
spostrzegli co dzieje się z ich córką.
A na znak miłości do nie na grobie pojawił się napis:
,, Dla Dagi wspaniałej, mądrej dziewczyny, która odeszła przez brak miłości i
ciepła rodzinnego”. Rodzice potrafili
przyznać się do tego, że zapominali o swoim dziecku, często nie dostrzegając
jej potrzeb, problemów. I choć bardzo ją kochają, nigdy już tego jej nie
powiedzą….
Skąd ja to znam ;>
OdpowiedzUsuńKinga, nie mam pojęcia :D A podoba Ci się chociaż ?
Usuń